Unijną listę rajów podatkowych zalewa fala krytyki
Blisko połowa zagranicznych zysków generowanych przez międzynarodowe korporacje trafia do rajów podatkowych, a 47 proc. tej kwoty jest transferowana do Unii Europejskiej. Mimo to, na unijnej liście jurysdykcji niechętnych współpracy do celów podatkowych nie ma żadnego z państw członkowskich.
Afera Paradise Papers udowodniła ostatecznie, że w międzynarodowych mechanizmach optymalizacyjnych biorą udział najbardziej rozwinięte gospodarki świata, w tym te europejskie, które często stawia się za wzór w zakresie regulacji podatkowych i przyciągania inwestycji zagranicznych. Mimo to, na unijnej liście jurysdykcji niechętnych współpracy do celów podatkowych nie ma żadnego z państw członkowskich Unii. Uzgodniona w grudniu 2017 tzw. czarna lista rajów podatkowych daje za to Wspólnocie mandat do wywierania presji gospodarczej i możliwość stosowania sankcji wobec państw wpisanych do indeksu. Innymi słowy Bruksela może szantażować kraje, które nie spełniają ustalonych przez nią kryteriów, np. w zakresie przejrzystości podatkowej czy uniemożliwiania przenoszenia zysków na dużą skalę. W wykazie gospodarek, które mogą zostać objęte sankcjami znalazły się: Zjednoczone Emiraty Arabskie, Korea Północna, Trinidad i Tobago, Samoa Amerykańskie, Wyspy Marshalla, Barbados, Bahrajn, Guam, Tunezja, Makau, Saint Lucia, Namibia, Mongolia, Panama, Samoa, Palau i Grenada.
reklama
Nowa czarna lista podważa wiarygodność Unii
Ogłoszona z pompą nowa lista (poprzednia z 2015 roku została wycofana po fali nacisków i krytyki) ma jednak wielu przeciwników, a największym zarzutem wysuwanym wobec wykazu jest nieobecność państw członkowskich oraz terytoriów od nich zależnych, gdyż te z uwagi na wewnątrzwspólnotowe ustalenia zostały automatycznie wykreślone. Mimo to europejski komisarz ds. ekonomicznych, finansowych, podatków i ceł Pierre Moscovici wyrażał niedawno nadzieję, że będzie ona traktowana poważnie, bo na szali leży reputacja państw członkowskich.
Ustalenia w sprawie listy nie oparły się jednak szerokiej fali krytyki, także w samej Unii. Eurodeputowany Peter Simon z S&D, nazwał ją „rozczarowującą, a Sven Giegold z WSE, uważa ją za „politycznie stronniczą”. Prace nad wykazem rajów już w listopadzie komentowała także organizacja charytatywna Oxfam, która zarzucając Unii hipokryzję wskazywała m.in., że gdyby kryteria stosowane wobec rajów podatkowych odnieść do państw członkowskich, to na listę powinny zostać wpisane również Irlandia, Holandia, Luksemburg i Malta. Moscovici odpowiadając na te zarzuty mówił, „że jako obywatel sympatyzuje ze stanowiskiem organizacji, ale jako europejski komisarz nie ma mandatu do karania państw takich jak Irlandia za stosowanie niskich stawek podatkowych”. Moscovici odniósł się także do pomysłu ustalenia minimalnych limitów podatkowych twierdząc, że „komisja nie ma kompetencji w tym zakresie, a on sam nie zaproponuje obowiązkowych ograniczeń”. Jeszcze na etapie prac kluczowe ustalenia dotyczące sankcji próbowały natomiast bojkotować Malta, Luksemburg i Wielka Brytania, której terytoria zależne m.in. Bermudy i Kajmany mogły zostać objęte sankcjami.
Nie jest żadną tajemnicą ani w Unii, ani gdziekolwiek na świecie, że rozwiązania optymalizacyjne dostępne w Europie są porównywalne, a czasem nawet lepsze od tych oferowanych przez karaibskie wyspy. Jurysdykcje takie jak Irlandia, Luksemburg czy Holandia oferują przedsiębiorstwom każdej wielkości ogromny wachlarz możliwości optymalizacyjnych skutkujących radykalnym, a co najważniejsze legalnym obniżeniem zobowiązań podatkowych. Jeśli jakakolwiek firma, mała czy duża, w sposób zgodny z prawem dąży do obniżenia kosztów działalności i znajduje do tego odpowiednią jurysdykcję, to nie można oskarżać żadnej ze stron o branie udziału w procederze sprzecznym z prawem unijnym czy lokalnym. Hipokryzją jest natomiast stosowanie przez Unię podwójnych standardów w ocenie tego typu działalności. To absurd, który obniża wiarygodność nie tylko tworzonych list, ale przede wszystkim samej Unii – mówi Agnieszka Moryc z Admiral Tax, polsko-brytyjskiej firmy doradztwa podatkowego.
Ile do Unii przelewa międzynarodowy biznes?
O dokładne wyliczenia na temat wysokości transferów do tzw. rajów podatkowych postarali się naukowcy z Uniwersytetu w Kopenhadze i Berkley. W raporcie „600 mld euro i... rośnie: Dlaczego wysoko opodatkowane kraje pozwalają rozkwitać rajom podatkowym” opublikowanym w końcu listopada 2017 roku badacze szczegółowo przeanalizowani dane za 2015 rok pochodzące z bilansów płatniczych państw, raportów finansowych i celnych oraz dane Eurostatu i te pochodzące z baz danych o zagranicznych spółkach zależnych, takich jak Orbis Europe. Wyniki badań wskazują, że aż 45 proc. (627 mld euro) zagranicznych zysków osiągniętych przez międzynarodowe korporacje zostało przetransferowanych do rajów podatkowych w różnych częściach świata. Prawie 53 proc. (334 mld) tej kwoty powędrowało do rajów podatkowych zlokalizowanych poza Unią Europejską, najwięcej w rejon Karaibów, na Bermudy, do Singapuru, Hong Kongu i Szwajcarii. Pozostała część (47 proc., czyli 293 mld euro) znalazła bezpieczne schronienie w Unii. Najwięcej pieniędzy przekazano na konta bankowe w Irlandii, Holandii, Luksemburgu, Belgii i na Malcie.
Naukowcy wyliczyli także, że globalny ubytek w podatku CIT spowodowany przez transgraniczne transfery wynosi około 200 mld euro rocznie, czyli 12 proc. światowych zysków z tej daniny. Unia Europejska zanotowała natomiast druzgocącą stratę w wysokości 20 proc. całkowitych dochodów. O ile ogólnoświatowa pula transferów do europejskich i pozaeuropejskich jurysdykcji podatkowych dzieli się mniej więcej po połowie, to dane dla Polski wskazują, że aż 75 proc. zysków (prawie 3 z ponad 4 mld euro) zostało wytransferowanych na konta w Irlandii, Holandii, Luksemburgu, a także do Belgii, na Cypr i Maltę. Wyniki badań odpowiadają więc liście najpopularniejszych jurysdykcji wybieranych do optymalizacji przez polskie firmy, zwłaszcza tych z sektora średnich przedsiębiorstw.
Skąd wynikają tak duże straty europejskich państw?
Według autorów dokumentu najważniejszym powodem strat podatkowych spowodowanych międzynarodowymi mechanizmami optymalizacyjnymi jest fakt, iż kraje „wysoko opodatkowane” zbyt wiele uwagi skupiają na egzekwowaniu należności od siebie nawzajem, zapominając często o rajach. Więcej uwagi wymagają także bazy gromadzące i przetwarzające dane o transferach pomiędzy podmiotami powiązanymi, gdyż te nie wychwytują większości transakcji do spółek zależnych zlokalizowanych w rajach podatkowych. Swoje wyliczenia obrazują na przykładzie Google, który w 2015 roku zarobił na Bermudach ok. 15,5 mld dolarów i dane te nie znalazły odzwierciedlenia w Orbis. Badacze z Kopenhagi i Berkley sporo uwagi poświęcili także innym amerykańskim firmom dowodząc, że w 2016 roku 63 proc. ogółu zagranicznych zysków wygenerowanych przez międzynarodowe korporacje z siedzibą w USA zostało wytransferowanych do rajów podatkowych. Ponad połowa z nich znajdowała się w Unii Europejskiej (Irlandia, Holandia, Luksemburg). Państwa te stoją jednak na stanowisku, że nie ma nic złego w takim zarządzaniu systemem podatkowym, który przyciąga inwestycje i zapewnia dobrobyt obywatelom, o ile oczywiście wszystkie mechanizmy w nim funkcjonujące są zgodne z prawem lokalnym i międzynarodowym.
Komentarze